Gloster Meteor Mk.I – 1/48 Tamiya

Wstęp

Gloster Meteor Mk.I

Gloster Meteor to dość rzadki eksponat w modelarskich kolekcjach. Z całą pewnością samolot nie ma tego trudnego do zdefiniowania „czegoś”, co stanowi o dużej popularności, choć z drugiej strony trudno go nazwać brzydkim. Sam zdecydowałem się na budowę modelu tego samolotu z uwagi na jego miejsce w historii lotnictwa – to w końcu pierwszy i jedyny bojowo użyty w II Wojnie Światowej samolot odrzutowy aliantów. Pomijam tu testy w 412. grupie myśliwskiej Bella P-59 Airacometa, gdyż ten ostatni okazał się niepowodzeniem i nie wszedł do służby liniowej.

Model

Tamiya wypuściła model Meteora w kilku wersjach. Początkowa edycja była dość dziwną kombinacją wersji Mk.I i Mk.III. Otóż wersje te różniły się z zewnątrz m.in. kształtem wiatrochronu oraz owiewki kabiny pilota. Ponadto wersja Mk.III wyposażona była w hamulce aerodynamiczne montowane w górnej części płatów. W wersji tej instalowano także inne silniki – zamiast silnika Rover/Rolls-Royce W.2B/23C Welland montowano silniki Rolls-Royce Derwent, choć 15 pierwszych egzemplarzy wersji Mk.III miało jeszcze silniki Welland pochodzące z wersji Mk.I. Błąd Tamiyi polegał na tym, że model opracowywano – jak się przypuszcza – na podstawie egzemplarza muzealnego eksponowanego w Muzeum RAF w Cosford. Egzemplarz ten był (i chyba jeszcze nadal jest) swego rodzaju hybrydą wersji Mk.I i Mk.III. Jest przedstawiony jako prototyp (a więc z owiewką i witrochronem identycznym jak w wersji seryjnej Mk.I) ale ze skrzydłami charakterystycznymi dla wersji Mk.III. Na szczęście producent stanął na wysokości zadania i zdecydował się na poprawienie wytkniętych usterek. Stąd więc niejako przypadkiem powstały dwie całkiem poprawne już wersje: Mk.I oferowana jako zestaw nr 61051 i Mk.III pod nr 61083.

Tamiya 61051 Tamiya 61083

Ten pierwszy można ponadto zakupić także w komplecie z rakietą V-1 (nr 61065). Osobiście zdecydowałem się właśnie na tę wersję samolotu.

Tamiya 61065

Aby jak najkrócej opisać ten model w zasadzie wystarczy tylko powiedzieć „made by Tamiya”. Wypraski są wykonane bardzo dokładnie, nie ma żadnych przesunięć poprzecznych form odlewniczych, nie ma niedolewek itd. Części pasują bardzo dobrze, nie ma zatem żadnych większych niespodzianek w trakcie budowy. Elementy przezroczyste są dobrej jakości. Bardzo miłym gestem ze strony producenta jest dołączony fabrycznie obciążnik, który zapewnia właściwe wyważenie gotowego modelu. Pewne zastrzeżenia budzą kalkomanie, ale do tej przypadłości producent zdążył już nas przyzwyczaić. Instrukcja jest opracowana dobrze, choć dla mniej doświadczonych modelarzy mankamentem może być stosowanie oznaczeń kolorów jedynie za pomocą kodów własnych farb Tamiya. Kolory, dla których nie ma bezpośrednich odpowiedników w palecie barw producent zaleca mieszać wg podanych proporcji (choć niektóre z tych receptur wydają się być dziwne). Oczywiście nie jest to duży problem, gdyż malowania RAF są bardzo usystematyzowane i szczegółowo udokumentowane, a więc łatwo można dotrzeć do zamienników innych producentów.
Tak jak wspomniałem model jest bardzo dobry, choć oczywiście nie znaczy to, że jest idealny. Parę drobnych usterek ujawniło się w czasie montażu – ale o tym poniżej.

Budowa

Już po wstępnym przejrzeniu instrukcji wielu modelarzy zwróci zapewne uwagę na podział technologiczny elementów modelu. Całość została tak opracowana, że możliwe jest sklejenie najpierw praktycznie całego płatowca, a dopiero na końcu kabiny pilota. Gotową kabinę po prostu wkleja się od góry w kadłub, przykrywając od góry stosowną osłoną. Takie rozwiązanie dobrze wpływa na morale budującego – już od początku widać bowiem duży postęp. Łatwiej taki model potem skończyć.
Prace rozpocząłem od wymiany działek, a w zasadzie samych luf. Fabryczne – wykonane jako jeden element z połówkami kadłuba – zeszlifowałem, a w tak przygotowane otwory wkleiłem igły lekarskie. Wcześniej musiałem trochę zmniejszyć grubość ścianek kadłuba na odcinku przylegania igieł, aby dobrze dopasować lufy i aby nie były one ustawione rozbieżnie względem siebie. Ponieważ klej cyjanoakrylowy nie daje absolutnej pewności połączenia pary metal + tworzywo zdecydowałem się na Distal. Tym samym klejem wkleiłem także obciążnik.

Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I

Następnie przeszedłem do pierwszego etapu montażu podanego w instrukcji. Producent zaleca w nim doklejenie do kadłuba osłon przejścia skrzydło-kadłub (elementy A1 i A12). Ten detal konstrukcji rzeczywistego samolotu jest bardzo podobny do rozwiązania spotykanego w Spitfire. O ile jednak tę osłonę w modelu Spitfire Tamiya wykonała jako jeden element wraz z kadłubem, to tu są to dwie części. Musiałem trochę popracować pilnikiem i papierem ściernym. Jak się bowiem okazało pióra wzajemnie mocujące oba elementy okazały się zbyt szerokie (lub rowek w kadłubie zbyt płytki). Na szczęście sprawę udało się załatwić „na sucho”. Właściwe dopasowanie tych elementów jest bardzo istotne, gdyż mocowana w późniejszym etapie górna część płatów jest doklejana zarówno do wspomnianych osłon, jak i w przedniej części do samego kadłuba. Warto poświęcić więc trochę czasu, tym bardziej, że ten fragment bryły modelu jest dobrze widoczny i nawet niewielkie niedociągnięcia są bardzo rażące. Mając dopasowane obie osłony skleiłem kadłub i dokleiłem do niego dolną połówkę płata.

Gloster Meteor Mk.I

W kolejnym etapie zająłem się podwoziem i jego osłonami. Z uwagi na kształt golenie podwozia producent podzielił wzdłuż ich pionowej płaszczyzny symetrii, choć nie jestem do końca przekonany, czy to było najlepsze rozwiązanie. Z całą pewnością tak jest najprościej, a ogólny efekt jest zadowalający. Po sklejeniu obu połówek w zasadzie wystarczyło oszlifowanie miejsc łączenia, szpachlowania wymagała jedynie górna powierzchnia błotników. Aby nieco poprawić atrakcyjność tego detalu zdecydowałem się na dorobienie przewodów hamulcowych. Koła są wykonane jako dwuczęściowe – tzn. cała opona i jedna połówka felgi + doklejana druga połówka felgi. Rozwiązanie takie ułatwia malowanie. Jednak zanim pomalowałem koła na rozgrzanym ostrzu noża spłaszczyłem opony – dodaje modelowi sporo realizmu.

Gloster Meteor Mk.I

O ile golenie podwozia są na dość przyzwoitym poziomie, to osłony podwozia rozczarowują. Ślady po wypychaczach są bardzo widoczne i dość trudne do usunięcia z uwagi na bliskie sąsiedztwo delikatnej struktury nitów i przetłoczeń. Ostatecznie udało mi się usunąć wszystkie ślady za pomocą Surfacera 500. Ponieważ tradycyjny pilnik nie nadawał się do szlifowania w tym miejscu musiałem użyć własnego narzędzia. W tym celu na ścięty ukośnie patyczek do szaszłyków nakleiłem wąski pasek papieru ściernego (szerokości około 1-2mm). Dzięki temu powstał bardzo mały pilnik idealny do wszystkich precyzyjnych prac. Oczywiście takich pilników wykonałem kilkanaście, gdyż zużywają się błyskawicznie. Po dwu turach szpachlowania i szlifowania udało mi się osiągnąć satysfakcjonujące rezultaty. Całość pomalowałem srebrną farbą i pocieniowałem kolorem czarno-brązowym.

Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I

W kolejnym etapie zająłem się górnymi połówkami płatów. Po dokładnym ich obejrzeniu zauważyłem, że są na nich niewielkie rowki skurczowe – ich położenie odpowiada miejscu w jakim od spodu znajdują się boczne ścianki komór podwozia. To cena za zmniejszenie liczby elementów i tym samym uproszczenie montażu. Do wyrównania powierzchni ponownie użyłem Surfacera.

Gloster Meteor Mk.I

Gotowe połówki płatów dokleiłem do kadłuba. Jednocześnie zamocowałem też usterzenie. Skorzystałem w tym celu z własnego stanowiska montażowego, dzięki któremu – poprzez dobór odpowiedniej wysokości klocków – mam gwarancję zachowania właściwej geometrii płatowca.

Gloster Meteor Mk.I

Do ukończenia zasadniczego etapu budowy płatowca pozostało jeszcze tylko wpasowanie silników i założenie ich osłon. Aby uniknąć ewentualnych zabrudzeń wewnętrznych elementów gondoli silnikowych w trakcie malowania zdecydowałem się zasłonić wloty silników. Wyciąłem w tym celu z brystolu dwa krążki o właściwej średnicy. Brystol jest na tyle sztywny, że krążki można było wpasować do wlotów od tyłu na wcisk, a jednocześnie na tyle miękki, że po ukończeniu malowania łatwo je rozciąć np. ostrym nożykiem i wyjąć od frontu.
Silniki są wykonywane jako osobny podzespół i wklejane w gondole już po zmontowaniu całego płata. Ten etap przebiegł gładko. Niestety pojawiły się trudności przy mocowaniu osłon silników zamykających gondole. Ponieważ zamierzałem te osłony zamknąć (producent przewiduje możliwość wykonania ich jako otwartych, albo też w wersji „mini clear” – czyli wklejenie drugiego kompletu z bezbarwnego tworzywa) wybrałem szare elementy A2 i A13. Ich dopasowanie pozostawia niestety sporo do życzenia. Dotyczy to zarówno szczeliny wzdłuż obwodu gondoli, jak i różnicy we wzajemnej wysokości obu powierzchni (wyraźny uskok w widoku z boku). Do naprawy zdecydowałem się użyć płynnej szpachlówki Mr Dissloved Putty. Schnie ona dość szybko i nie ma tendencji do kruszenia się. Miejsce szpachlowania jest dobrze widoczne na poniższej fotografii.

Gloster Meteor Mk.I

Po nałożeniu kilku warstw, szlifowaniu i ostatecznej obróbce zostało tylko odtworzenie linii łączenia blach. W tym celu wspomogłem się taśmą samoprzylepną do drukarek typu DYMO. Taśma jest dostatecznie sztywna i gruba, aby po przyklejeniu służyć jako szablon dla prowadzenia igły.

Gloster Meteor Mk.I

Następnie zająłem się kabiną pilota. Wykorzystałem blaszkę Eduarda z serii Zoom, zawierającą kilka najważniejszych elementów wyposażenia kabiny – m.in. tablicę przyrządów, boczne konsole, pasy itd., a także niektóre elementy komór podwozia. Poszczególne elementy pomalowałem kolorami według dostępnej dokumentacji i zaleceń producenta. Gotowy podzespół wkleiłem do kadłuba i zamknąłem od góry osłoną (element A21).

Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I

Z drobnych prac odtworzyłem jeszcze na krawędzi natarcia płata wzmocnienia skrzydeł znajdujące się po zewnętrznej stronie gondoli silnikowych.

Gloster Meteor Mk.I

Malowanie

Malowanie modelu rozpocząłem od odtłuszczenia całej powierzchni i jej zagruntowania – bardzo dobre rezultaty daje Surfacer 1200 w aerozolu. Trzeba jedynie uważać, aby nakładać cienkie warstwy – przy szerokim strumieniu łatwo bowiem o zacieki. Jak się okazało w kilku miejscach musiałem wykonać drobne poprawki.

Gloster Meteor Mk.I

Następnie ciemnym kolorem (czarnym i miejscami brązowym) podkreśliłem linie łączenia blach (preshading). Farbą Gunze G362 (Sea Grey Medium) pomalowałem spód płatowca nakładając kilka cienkich warstw i zwracając uwagę, aby nie utracić efektu preshadingu. Potem zamaskowałem krawędzie i pomalowałem srebrnym (G8) komory podwozia.

Gloster Meteor Mk.I

Następnie zająłem się malowaniem górnej części płatowca. Jako pierwszy kolor nałożyłem Ocean Grey (Gunze 362), ponownie zwracając uwagę na niepełne krycie zaczernionych linii podziałowych.
Gdy farba wyschła nakleiłem szablony wycięte z folii maskującej firmy averygraphics. Folia ta jest bardzo elastyczna i półprzezroczysta, dzięki czemu łatwiej jest ją pozycjonować na modelu.

Gloster Meteor Mk.I

Po przeanalizowaniu kilku zdjęć seryjnych egzemplarzy wersji Mk. I doszedłem do wniosku, że granica kolorów powinna być raczej ostra. Na dostępnych mi zdjęciach rozmycie granic było praktycznie niewidoczne. Jako kolor zielony wykorzystałem Gunze Dark Green (G361), malując zwracałem uwagę na niejednolite krycie powierzchni.
Zachęcony dobrym efektem malowania na Hurricanie kokard i liter kodowych od szablonów postanowiłem jeszcze raz skorzystać z tej techniki. Szablony wyciąłem ploterem z tej samej folii, której używałem do maskowania plam kamuflażu. Zastosowana w Hurricanie kolejność nakładania kolorów się sprawdziła, więc nie było powodu nic zmieniać. I tak jako pierwszy kolor nałożyłem żółty (G329), potem granatowy (G326), następnie biały (G62) i bordowy (3 x G327 + 1 x G326). Po wyschnięciu ostatniej warstwy farby delikatnie zdjąłem szablony i papierem ściernym o gradacji 1500 lekko przeszlifowałem kokardy. Zlikwidowałem w ten sposób niewielkie „krawężniki”, które często się tworzą na granicy przejść kolorów.

Gloster Meteor Mk.I

Jeżeli chodzi o wybór samolotu, którego replikę wykonujemy to w zasadzie jest trochę tak jak z Fordem T – można wybrać sobie zupełnie dowolne malowanie, pod warunkiem że będzie to malowanie z 616. dywizjonu RAF. Zdecydowałem się na maszynę YQ E (ser. EE216), na której F.O. Dean w dniu 4 sierpnia 1944 r. strącił pocisk V-1 podważając go skrzydłem swego samolotu. Namalowałem litery kodowe i pas wokół kadłuba również korzystając z szablonów – użyłem farby Sky Gunze G368.

W ostatnim etapie zająłem się ogranicznikami powierzchni dopuszczonej do chodzenia – cienkie czarne linie tworzące prostokąt na górnym płacie bezpośrednio nad komorami podwozia. Wprawdzie producent załącza kalkomanię do nałożenia w tym miejscu, ale jest ona wykonana jako jeden duży prostokąt pełny w środku. Z racji swej grubości i rozmiarów raczej przypomina kołdrę niż kalkomanię, którą chciałbym wykorzystać. Ponownie skorzystałem z własnych szablonów.

Gloster Meteor Mk.I

Na zakończenie pokryłem model bezbarwnym lakierem błyszczącym. Malowałem jedynie lokalnie – czyli tylko tam, gdzie były przewidziane kalkomanie. Nie było tego dużo, gdyż napisy eksploatacyjne były bardzo nieliczne (wykorzystałem fabryczne z zestawu) oraz numery seryjne EE216 (zestaw Tally Ho).

Pozostało brudzenie

Ślady zużycia starałem się ograniczyć do minimum. Samoloty były użytkowane przez kilka miesięcy (wymieniono je na Mk III na przełomie roku), ale stacjonowały na Wyspach, a nie na kontynencie. Miały więc znacznie lepsze zaplecze – więc można chyba założyć, że były utrzymywane w lepszym stanie. Poza tym to pierwsze samoloty odrzutowe jakie użytkowano – pewnie obchodzono się jak z jajkiem. Ostatnim etapem było równomierne pokrycie modelu matowym lakierem bezbarwnym.

Podsumowanie

Gloster Meteor to bardzo dobry zestaw nie tylko dla zaawansowanych modelarzy, którzy znajdą w nim szerokie pole do udoskonaleń i waloryzacji, ale także dla tych bardziej początkujących.
Model jest prosty w budowie i już „w standardzie” oferuje możliwość prezentacji otwartych gondoli silnikowych, co może być dodatkowym atutem przy zakupie. Szkoda, że jest tak mało popularny, choć jak pisałem, zajmuje poczesne miejsce w historii II WŚ.

Materiały źródłowe

  • Richard J. Caruana, Richard Franks The Gloster & AW Meteor; Modellers Datafile #8, SAMI 2004
  • Phil Butler, Tony Buttler Gloster Meteor: Britain’s Celebrated First-Generation Jet Aerofax
  • Tony Buttler Gloster Meteor; Warpaint Series #22, Wyd. Stratus,
  • Mike Collins, František Kořán, Michal OvčáčĂ­k, Andrew Simpson Meteor F.8 in detail; R 42, WWP

Galeria

Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I
Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I
Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I
Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I
Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I Gloster Meteor Mk.I